Jan Lewandowski

Czy Bóg pochwala niewolnictwo?

dodane: 2024-01-05
Współcześni ateiści często zarzucają Biblii i Bogu popieranie niewolnictwa. A jak było naprawdę? Sprawdźmy.

   Jedną z najczęściej powtarzanych przez współczesnych ateistów inwektyw wobec Boga i chrześcijaństwa jest twierdzenie, że Bóg akceptował i wręcz pochwalał niewolnictwo w Biblii. Jezus i autorzy Nowego Testamentu też niewolnictwu się nie sprzeciwiali, zarzucają ateiści. Takie kalumnie nie mają jednak nic wspólnego z faktami historycznymi. Tym bardziej należałoby więc choćby krótko ale zarazem treściwie odnieść się do tych zarzutów i zrobię to w niniejszym tekście.


    First things first, jak to mówią Anglosasi. Skupmy się więc na najbardziej bazowych kwestiach. Wszyscy znamy te obrazy z filmów i kultury. Czarnoskórzy niewolnicy wykorzystywani przez okrutnych białych na plantacjach bawełny. Wcześniej przewożeni z Afryki jak bydło pod pokładami statków. Kajdany i opresja. Chłostani do krwi, aż do utraty przytomności. Do końca życia trzymani w niewoli i jako tania siła robocza. Tyrali od świtu do nocy za miskę jedzenia i szklankę wody. Nigdy nie zaznali szczęścia i radości. Byli po prostu towarem. Można ich było sprzedać i kupić jak bydło na targu. To niewątpliwie haniebne. Oczywiście, że tak.


    Ale biblijne niewolnictwo nie ma nic wspólnego z takimi obrazami. W czasach biblijnej starożytności niewolnictwo było po prostu zawodem, takim jak każdy inny zawód. Zawodem całkiem intratnym. Wielu nawet dobrowolnie chciało zostać niewolnikami i wręcz zabiegali o to. Sami oddawali się w niewolę. Nie tylko umożliwiało im to znaczną poprawę statusu materialnego ale wręcz awans społeczny. Nie wierzycie? No to rzućmy okiem na dane historyczne. 


    Najpierw starożytność i świat grecko-rzymski. Status ówczesnych niewolników nie był tak żałosny, jak wydaje się dziś nam, którzy nasze pojęcie o niewolnictwie zawdzięczamy filmom pełnym drastycznych scen, ukazujących ogrom nieludzkiego traktowania i represji stosowanych wobec niewolników przywożonych do Ameryki z Kontynentu Afrykańskiego. Niewolnictwo starożytne było jednak inne niż to w Nowym Świecie. Sam fakt niewolnictwa z jednej strony urągał godności niektórych, jacy co gorsza trafiali na złego pana, jednakże istniała też druga i pozytywna strona tego zjawiska, bowiem niektórzy nawet dobrowolnie zostawali niewolnikami, skoro to często umożliwiało im osiągnięcie prestiżowego i wysokiego stanowiska społecznego, dobrego wykształcenia czy dochodowej pracy. Przypuszcza się na przykład, że wspomniany w Rz 16,24 Erast, „skarbnik miasta” Korynt, został niewolnikiem dlatego aby zdobyć dochodową posadę skarbnika. Niektórzy niewolnicy mogli nawet zarządzać wielkimi majątkami ziemskimi i stać ich było na własnych niewolników (sic!). Dzięki byciu niewolnikami u panów rzymskich można było uzyskać cenione wówczas obywatelstwo rzymskie. Dozwolone było zgromadzanie się niewolników. W ówczesnym greckim świecie starożytnym niewolnictwo stało się tak poważaną klasą społeczną, że nawet ówcześni wielcy moraliści i filozofowie stoiccy, tacy jak Epiktet (por. Encyklopedia biblijna, Warszawa 1999, s. 834-835) i Epikur (por. A. Robertson, Pochodzenie chrześcijaństwa, Warszawa 1960, s. 182) nie widzieli w nim nic złego.


    Także Seneka akceptował niewolnictwo (por. R.J. Wipper, Rzym i wczesne chrześcijaństwo, Warszawa 1960, s. 36), a w jednym ze swych listów do swego przyjaciela Lucyliusza ukazywał, że ten po przyjacielsku traktował swoich niewolników: „Z przyjemnością dowiedziałem się od tych, którzy cię odwiedzili, że odnosisz się do swoich niewolników po przyjacielsku” (Seneka, Ep. 47,1, cyt. za R.J. Wipper, Rzym i wczesne chrześcijaństwo, dz. cyt., s. 39). Jednocześnie Seneka potępiając nadużycia we współczesnym mu niewolnictwie wspominał, że niegdyś panowie unikali „złego obchodzenia się z niewolnikami” i nawet nazywali ich „domownikami” (Seneka, Ep. 47,14, cyt. za R.J. Wipper, Rzym i wczesne chrześcijaństwo, dz. cyt., s. 39). Seneka wspominał, że nawet „Ustanowiono święto, w które panowie nie tylko wraz z niewolnikami zasiadali do stołu, ale im usługiwali. Pozwalali im na sprawowanie godności w domu, na uchwalanie praw, tworząc jak gdyby małą rzeczpospolitą” (tamże).


    Panowie usługiwali swym niewolnikom! Okazuje się zatem, że w czasach świętego Pawła instytucja niewolnictwa nie była czymś strasznym i sam fakt, że święty Paweł i Jezus nie sprzeciwiali się stanowczo niewolnictwu nie stawia ich w negatywnym świetle. Byli oni w zgodzie z wyżej naszkicowanymi realiami społecznymi i chcieli aby z faktu uczestniczenia w tym statusie społecznym chrześcijanie osiągnęli jak największe korzyści (skoro już tak się przydarzyło, że zostali niewolnikami). Jezus i Apostołowie oczywiście nie walczyli z tak rozumianym niewolnictwem (co często ateiści im zarzucają), tym bardziej, że próby obalenia przez nich powszechnie obowiązującego ustroju społecznego w tej kwestii skończyłyby się niechybnym skazaniem ich na śmierć. Aby dojść do tego wniosku musieliśmy jednak przeanalizować ówczesny stan społeczny w tej kwestii.


    Również i dzisiaj w wielu gospodarstwach domowych na całym świecie bogaci ludzie zatrudniają służące, które mieszkają nawet u swych pracodawców na stałe. Nawet w Polsce wiele osób zatrudnia kogoś do sprzątania i wykonywania prac domowych, co ma odciążyć właściciela domu. Na pewno każdy z nas zna sytuację, w której ktoś bardziej zamożny zatrudnia na przykład Ukraińców do sprzątania w domu i gotowania. Ja w każdym razie znam takie sytuacje i to co najmniej kilka przypadków. Czy Ukraińcy są więc „niewolnikami” Polaków? Oczywiście, że nie. Czy ktokolwiek w dzisiejszych czasach odważyłby się zwalczać instytucję służby domowej, szeroko akceptowaną społecznie i w pełni dobrowolną? Może i ktoś by się odważył. Ale zostałby uznany raczej za wariata. Choć z drugiej strony, we współczesnej kulturze, która coraz bardziej ulega lewicowym szaleństwom i fanaberiom, wszystko jest możliwe. Ale to już tak na marginesie, do przemyślenia.


    A teraz Stary Testament. Współcześni ateiści szczególnie mocno czepiają się zapisów o niewolnikach w Starym Testamencie. Odkłamiemy więc i tutaj kilka najważniejszych kwestii i wspomnę o sprawach, o których ateiści nigdy nie wspominają w swych manipulacjach dotyczących tego zagadnienia. Przede wszystkim na samym początku należałoby nadmienić, że dawniej nie było praw dotyczących bankructwa i jeśli ktoś tracił cały majątek, to nie pozostawało mu nic innego jak sprzedać siebie samego lub kogoś ze swej rodziny w charakterze niewolnika, aż do czasu spłacenia długów. Inaczej czekał go głód i śmierć. W Księdze Kapłańskiej czytamy: „brat twój zubożeje i sprzeda siebie” (Kpł 25,47, por. Pwt 15,12). Biblia nakazywała też aby się z niewolnikiem „srogo nie obchodzić” (Kpł 25,53). Uwalniany niewolnik otrzymywał nawet bydło od swego pana i inne dobra z jego klepiska i tłoczni (Pwt 15,13-14). Niewolnicy w Izraelu otrzymywali częstokroć dużo cenniejsze dobra niż tylko bydło i dary z tłoczni lub klepiska. Szeszan oddał córkę za żonę swemu egipskiemu niewolnikowi Jarsze (1 Krn 2,34-35). Tak!


    Zgodnie z nakazami Boga w Starym Testamencie zranieni fizycznie słudzy mieli być też z miejsca uwalniani (Wj 21,26-27). Jeśli właściciel niewolnika spowodował jego śmierć to sam miał być „surowo ukarany” (Wj 21,20), co niektórzy komentatorzy odczytują nawet w znaczeniu kary śmierci dla właściciela niewolnika (czasownik naqam w Starym Testamencie zawsze wiąże się z karą śmierci). Żadne takie wyrozumiałe dla niewolników prawa nie istniały już w innych kodeksach moralnych Bliskiego Wschodu. Na przykład Kodeks Hammurabiego zezwalał na to, że nieposłusznemu niewolnikowi można było odciąć ucho (Kodeks Hammurabiego, ustęp 282).


    Niewolnictwo w Biblii funkcjonowało więc jak zwykła praca i zapewniało szansę na przetrwanie. Było dobrowolne. Niektórzy wręcz się na tym dorabiali. Wykształcony niewolnik, a tacy też się trafiali, zajmował się kształceniem dzieci w bogatych domach. W tej sytuacji była to intratna posada i zapewniała wręcz prestiż i dobre wynagrodzenie stosowne do wykonywanego zawodu. Ateiści nie wspominają też o tym, że w Starym Testamencie Bóg wprowadził przepis, który nakazywał uwalnianie niewolników co 7 lat, wraz z darowaniem im długu (Pwt 15,1n). Miało to zapobiec dozgonnej niewoli. Inne ustawodawstwa moralne Bliskiego Wschodu nie przewidywały takiego obligatoryjnego uwolnienia z automatu co kilka lat. Uwolnić swego niewolnika mógł tylko właściciel i zdarzało się to jedynie w drodze wyjątku, sporadycznie. Niewolnictwo było więc służbą tymczasową i dobrowolną w Izraelu. Niczym więcej. Służbą, na którą wielu oddawało się dobrowolnie. Prawa regulujące służbę w Starym Testamencie miały na celu ochronę ubogich i przynoszenie im korzyści.


    Jak wiemy, czarnoskórzy niewolnicy w Stanach Zjednoczonych Ameryki (i nie tylko tam) byli wcześniej porywani z miejsc swego pochodzenia i siłą wcielani do pracy niewolniczej. Nic takiego nie zachodzi w Starym Testamencie i w Nowym Testamencie. Stary Testament jednoznacznie precyzuje, że kto by porwał człowieka do pracy w niewolnictwie, ten winien być ukarany śmiercią (Wj 21,16; Pwt 24,7; por. Kpł 25). Nowy Testament przypomina to zarządzenie (1 Tm 1,10). Gdyby wcześni Amerykanie przestrzegali biblijnych nakazów to w USA nigdy by nie zaistniał epizod związany z niewolnictwem. A gdyby ktoś miał już wybierać czy być niewolnikiem w starożytnym Izraelu, czy w Stanach Zjednoczonych Ameryki przed wojną secesyjną, to z pewnością wybrałby Izrael.


    Stary Testament dopuszczał też schronienie dla zbiegłych niewolników, którzy byli źle traktowani (Pwt 23,15-16). Jakże jest to różne od praw stosowanych wobec niewolników w Stanach Zjednoczonych Ameryki, gdzie istniał nakaz odprowadzania schwytanych niewolników z powrotem do ich panów. Po raz kolejny widać tu jak na tacy, że porównywanie przez współczesnych ateistów niewolnictwa czarnoskórych w USA do niewolnictwa biblijnego jest po prostu bezczelną manipulacją. Kodeks Hammurabiego przewidywał zaś karę śmierci dla tych, którzy pomagają zbiegłym niewolnikom (Kodeks Hammurabiego, ustęp 16). Inne starożytne kodeksy moralne też przewidywały kary dla pomagających zbiegłym niewolnikom. Prawo Lipit-Isztar, prawo Esznunny i prawa hetyckie wymierzały karę grzywny dla pomagających zbiegłym niewolnikom (Prawo Lipit-Isztar, ustęp 12; Prawo Esznunny, ustęp 49-50; Prawa hetyckie, ustęp 24). Kodeksy te oczywiście również wymagały, tak jak prawodawstwo dotyczące czarnoskórych niewolników w Stanach Zjednoczonych Ameryki, aby niewolnik został zwrócony do swego pana. Tacy zwracani z powrotem niewolnicy byli za karę oszpecani. Żadne takie prawo nie istniało w Starym i Nowym Testamencie odnośnie do niewolników.


    W języku hebrajskim nie istniał termin „niewolnik”. Termin „niewolnik” w Starym Testamencie to tłumaczenie hebrajskiego terminu ebed. W rzeczywistości ebed było tytułem zaszczytnym i oznaczającym służbę. Współcześni ateiści czepiają się o to, że niewolnicy byli kupowani i sprzedawani jak bydło. Jednak zastanówmy się przez chwilę. Jeśli niewolnictwo było w starożytnym Izraelu pracą i to dobrowolną, swego rodzaju kontraktem, to gdy mówimy o sprzedawaniu i kupowaniu to znajdujemy tu co najwyżej odpowiednik współczesnej sytuacji, gdy jakiś klub sportowy kupuje lub sprzedaje swych zawodników. Nikt się z tego powodu nie oburza. W sytuacji gdy zatrudnienie jest obustronną umową zagwarantowaną przez kontrakt, to obie strony godzą się na to. Kluby sportowe mają swoich właścicieli. Tak też było z niewolnikami w Starym Testamencie. Oni również byli zatrudniani na mocy kontraktu. Jakub zatrudnił się na siedem lat dla Labana i był to obustronny kontrakt, który pod koniec okresu zatrudnienia miał przynieść Jakubowi określone korzyści na które się umówili. Laban spełnił swe obietnice wobec Jakuba (Rdz 29,14-30).


    I jeszcze trochę napiszę teraz o niewolnictwie w Nowym Testamencie. Pan Jezus zaleca chrześcijanom aby służyli sobie jak niewolnicy (Mt 20,27; Mk 10,44). Święty Paweł pisze, że „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3,28, por. Kol 3,11). W Liście do Kolosan święty Paweł zaleca też panom aby dobrze traktowali swoich niewolników: „Panowie, oddawajcie niewolnikom to, co sprawiedliwe i słuszne, świadomi tego, że i wy macie Pana w niebie” (Kol 4,1, por. 1 Tm 6,1). Współgra to z wymową całej Biblii, która nakazuje traktować niewolnika z szacunkiem i godnością należną mu jako człowiekowi i stworzeniu Bożemu. W Liście do Filemona święty Paweł zaleca mu aby swojego niewolnika Onezyma traktował już nie jako niewolnika ale jako brata w Panu (Flm 1,16).


    Warto też wspomnieć o tym, że nawet w koloniach brytyjskich biali ludzie oddawali się do pracy w niewolnictwie i stanowili od połowy do dwóch trzecich ówczesnych imigrantów, zatrudnianych na podstawie czasowych kontraktów (sic!).


    To właśnie dzięki chrześcijaństwu niewolnictwo zostało zniesione. Odpowiedzialny był za to nikt inny jak właśnie William Wilberforce (żył w latach 1759-1833) - chrześcijański protestant, który założył ruch abolicyjny. A największymi przeciwnikami zniesienia niewolnictwa byli właśnie ówcześni ateiści i wolnomyśliciele.


    Na zakończenie trzeba dodać jeszcze kilka gorzkich słów o naszej współczesnej obłudnej kulturze w kontekście zagadnienia niewolnictwa. Niewolnictwo w tak zwanych „krajach wysokorozwiniętych” nigdy nie zostało zniesione. Zmieniły się jedynie formy niewolenia. Obecnie mamy choćby niewolnictwo korporacyjne. Porównanie współczesnych niewolników korporacyjnych z niewolnikami starożytnego Rzymu pokazuje, że ci ostatni mieli nawet lepiej. Zabawne, a raczej smutne jest to, że chłopi pańszczyźniani, też uważani za polskich niewolników, pracowali dużo mniej od nas i odprowadzali mniejsze podatki. Mieli też więcej czasu wolnego dla siebie i swych rodzin.


    W tej chwili na świecie jest 50 milionów niewolników. Katolicy zrobili o tym nawet film pt. Sound of Freedom, który mimo bojkotu ze strony miejscowych multipleksów szturmem rozbił box office w USA. Co na to ateiści? Ano zablokowali ten film w amerykańskich multipleksach. Tak właśnie ateiści „walczą” z niewolnictwem. No chyba, że ateiści znajdą coś o niewolnictwie w Biblii. Wtedy walczą do upadłego ale nie z niewolnictwem lecz z Biblią.

 
    Tak zwany „liberalizm”, który w swojej etymologii odwołuje się wprost do pojęcia wolności, to jedno z największych oszustw wszechczasów. Mami ludzi, że zostali wyemancypowani, a tak naprawdę zniewala ich i odbiera im więcej praw niż jakikolwiek inny system społeczny w historii. Wystarczy zresztą popatrzeć na tendencje w prawodawstwie, które dąży do jak największego ograniczania swobód obywatelskich, ze swobodą wypowiedzi włącznie. Ustawy o „mowie nienawiści” nie istniały w starożytnym świecie, ani nawet w tak zwanym „ciemnym” Średniowieczu. A współcześni neomarksiści, udający „liberałów”, procedują je na całego w wielu parlamentach.


    Współczesna kultura, która jest już jawnie chrystofobiczna i katolikożercza, czyli po prostu skrajnie antychrześcijańska, cechuje się więc wyjątkową obłudą. Atakuje ona Biblię za rzekome popieranie przez nią niewolnictwa, choć nic takiego w Biblii nie istnieje. Jednocześnie ta sama współczesna kultura sankcjonuje niewolnictwo w wielu obszarach naszego życia w takiej skali, w jakiej nie istniało ono nawet w starożytnym świecie.


    Reasumując, biblijne „niewolnictwo” było tak naprawdę dobrowolną i tymczasową służbą, obramowaną wieloma zapisami chroniącymi niewolników. Porównywanie przez współczesnych ateistów niewolnictwa biblijnego z niewolnictwem czarnoskórych w Stanach Zjednoczonych Ameryki jest więc bezczelną manipulacją. Nie wspominając już o tym, że współcześni ateiści w ogóle nie walczą z obecnymi formami niewolnictwa, występującymi tak licznie w naszym świecie, co tylko jeszcze bardziej obnaża ich hipokryzję gdy udają, że istnienie czegoś takiego jak niewolnictwo rzekomo sprawia im ból i cierpienie.


    Jan Lewandowski, styczeń 2024.


    PS W tekście powyższym przytoczyłem kilka świeckich źródeł starożytnych oraz kilka opracowań za którymi te źródła cytowałem. Poza tym w sekcji związanej ze Starym Testamentem wykorzystałem również świetną książkę Paula Copana pt. Czy Bóg jest potworem? Zrozumieć Boga Starego Testamentu (Poznań 2023). Książkę tę oczywiście gorąco polecam wszystkim zainteresowanym apologetyką.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane